kilku spotkań przed głębokim spojrzeniem
ciszy, która wymyka się spod kontroli
starania.
Wymarzyłam sobie chatę drewnianą
obok pastwisko dla długich rozmyślań
hamak tam jest i zachody słońca
beztroska.
Skulona od dawna postać zrobiła krok
pod prąd.
Strach zniknął pod stopami.
Gdzieś na pustkowiu mojej głowy
porzuciłam poszarpaną flagę
na niej rany cierniowe
od miłości.
Stanęłam w głębi światła
mrok już nie przeraża
przenikam go spokojem
mogę iść.
Szukam tej chaty
dla zwyczajności potrzebuję ostoi
domu.
I marzę, że połączy nas zapach leśnych konwalii.
Ta chata... gdzieś tam na Ciebie czeka... wiem to na pewno... :)
OdpowiedzUsuńJa myślę, bo jak nie to muszę szykować plan awaryjny... ;)
Usuń