Starałam się, przyznaję, uwiązać stare dzieje na łańcuchu wieczności, lecz wciąż się zrywały, chcąc iść swoim torem.
Wyniośle stanęła wśród jesiennych liści
wiatr przebijał się do kości, ale niósł tylko ciepło
otoczona barwami dostępnymi o tej porze roku
ulepiła sobie bajkę z wilgoci powietrza
I oto stanęło serce na widok koloru
który ukochało w połączeniu z oczami
dech się zaparł – wciągnięty nie puści!
dźwiękami karmiona głowa znieruchomiała
krok naprzód
krok do tyłu
krok do tyłu
może to były polonezowe kroki
w pamięci utkwione mickiewiczowskie wizje
rozbłysły
żywo się rozlały
romantyczne sceny
żywo się rozlały
romantyczne sceny
czy też ładnie jest zamilknąć patrząc
w toń brunatnej tęczówki?
Chwila, zdaje się, że ułamek sekundy
matematyczne wyliczenie - minęła
a pisać można by o niej w nieskończoność
a pisać można by o niej w nieskończoność
gdzie logika, gdzie rozsądek?
Miłość!
Miłość!
Zabrnęła miłość na koniec świata
spojrzała wstecz – zobaczyła zbyt wiele
spojrzała przed siebie – zdziwiła się, że jeszcze trwa
góry przenosiła wiara
miłość miała wszystko przetrzymać
nagle koniec świata spadł z jasnego nieba
nie pomogły święte słowa kaznodziei
ani psycholog od siedmiu boleści
boleść była ósma i wcale nie święta
krzyczy w ślepy zaułek wciśnięta
jeszcze miota się ostatkiem sił
choć chciała żyć długo i szczęśliwie
umarła samotnie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz