We're just following nature's call
Żółtawo się uśmiechnął,
choć nie wierzył w swoje szczęście.
Chciał się uszczypnąć,
ale zabrakło mu odwagi.
Odegrała przed nim teatr życia,
zakuła w kajdany pożądania.
Chciała poczuć własną moc
dawania całej gamy uczuć.
Był wszystkim czym mógł,
dostał w zamian więcej niż marzył.
Nie liczył na łaskę przetrwania,
ale zdążył obiecać wszystko za cud...
Zawładnęła nią ta maskarada,
zobaczyła to czego nie chciała.
Miał być odskocznią głęboką,
przygryzł wargi jej bezlitości.
Był łagodny i słodki.
Pragnął, wręcz pożądał, ale milczał.
Płaszczył się i podkładał,
żeby tylko zasłużyć na gest akceptacji.
Bo znudziła ją w końcu ta gra,
inny spektakl już się zaczął
z wyrzutami i moralną zgagą.
Niepotrzebnie chciał dotknąć jej serca.
Taki nieudolny,
przecież oczekiwał tego dnia!
Pozostał na straży wspomnień.
Pielęgnuje i odkurza pogorzelisko.
Może jednak po coś Burkowi ta kiełbasa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz